Nie trzeba długo szukać, żeby znaleźć liczne opowieści o tym, jak konie oddane w „dobre ręce” zniknęły bez śladu – najczęściej bardzo szybko po przeprowadzce do nowego domu. Na forach aż tłoczno od wpisów poszukiwaczy zaginionych wierzchowców. O czym to świadczy?
Zacznijmy od tego, że ludzie są cwani i naiwni. Często mamy do czynienia z promocją… dwa w jednym. Pozbywający się problemu naiwnie wierzy, że ktoś z otwartymi ramionami przygarnie stare, schorowane zwierzę, które będzie dla niego od tej pory skarbonką bez dna. Oczywiście nie jest uczciwym zapewnianie oddającego, że koń znalazł swoje miejsce na ziemi, jeśli w intencji biorącego jest szybka sprzedaż zwierzęcia. Niemniej nie ma możliwości, aby zabezpieczyć konia, którego właściciel decyduje się oddać – czy to obcemu, czy znajomemu. Można (w przypadku umowy kupna/sprzedaży) zawrzeć paragraf o prawie pierwokupu, jednak pamiętać należy, że traci on ważność, jeśli kupujący przekaże zwierzę dalej na mocy umowy darowizny. Można próbować umowy dzierżawy, lecz wypada się spodziewać, iż mało kto zechce zgodzić się na dzierżawę końskiego rencisty/emeryta.
Czy to znaczy, że nie ma dobrego rozwiązania?
Osobiście proponuję zupełnie inną drogę. Kupując konia, załóż mu „fundusz emerytalny”! Gdyby odkładać 50-100zł miesięcznie, to po dziesięciu latach mamy naprawdę fajne zabezpieczenie na stare lata wierzchowca i na przykład nagłe pogorszenie stanu zdrowia (właściciela/zwierzaka) czy naszej sytuacji materialnej tak bardzo nikogo nie zaboli – na pensjonat zawsze będzie można wyjąć środki z tego właśnie konta.
A co, jeżeli mleko już się rozlało – koń jest, a kasy na jego utrzymanie nie ma?
W sytuacjach mniej dramatycznych warto spróbować zmienić stajnię na tańszą. Kiedy już jest nóż na gardle… to dobrych rozwiązań nie ma. Oczywiście jest opcja sprzedaży/oddania, ale zazwyczaj trzeba się uzbroić w cierpliwość nawet wtedy, jeżeli właściciel nie będzie wybredny w wyborze nowego domu. Koń to nie chomik, jego utrzymanie kosztuje i coraz więcej osób zaczyna zdawać sobie z tego sprawę. Jeżeli ktoś ma przydomową stajnię z jednym koniem, to zazwyczaj szuka mu do towarzystwa kuca lub pensjonariusza, żeby jednak jak najwięcej złotówek zostało w kieszeni. Świadomi kosztów utrzymania ludzie, nie wpakują się na tykającą bombę. A starszy zwierzak = wszystkie zebrane kontuzje, choroby związane z wiekiem, słabsza odporność… Chociaż nie zawsze, to jednak często właśnie tak to wygląda.
Więc…?
Zastanów się, zanim kupisz konia. Pomyśl także o jego emeryturze!